Dość rzadko bohaterami książek historycznych są dzieci. W tym wypadku są to szczególne osoby, ponieważ są potomkami jednych z ważniejszych osób w XX wieku. „Dzieci dyktatorów” to praca zbiorowa, która ma na celu ukazanie życia synów i córek postaci, które najczęściej przejawiały duże okrucieństwo w życiu publicznym czy też politycznym.
Najważniejszym powodem dla którego sięgnąłem po tę książkę było moje zainteresowanie historią życia codziennego. Patrzenie na Stalina czy Mussoliniego przez pryzmat dzieci wydawało mi się nadzwyczaj ciekawe. W końcu mieli oni informacje z pierwszej ręki. Zastanawiające były dla mnie relacje rodzic – dziecko. Związki takie budziły wiele pytań – czy dzieci dyktatorów kochały swoich rodziców tak jak przeciętne dzieci? Czy te, często bezwzględne osoby, mogły przekazać swoim dzieciom jakieś wartości? Czy mogły ich nauczyć czegoś więcej niż tylko polityki efektywności połączonej z cynicznym patrzeniem na świat?
„Dzieci dyktatorów”, jak wcześniej wspomniałem, to praca zbiorowa, więc możemy na niecałych 350 stronach przeczytać o aż siedemnastu rodzinach dyktatorskich. Każdy rozdział napisany jest przez kogoś innego, a mamy tutaj historyków, dziennikarzy czy też innych ekspertów. Z tego powodu też poziom jest dość różny, ale zważywszy na to, że książka ma charakter popularyzatorski to autorzy dobrze wywiązali się z powierzonych im zadań. Oczywiście nie spotkamy tutaj głębszych analiz, ale w takim wypadku pozycja rozrosła by się do niebotycznych wręcz rozmiarów. „Dzieci dyktatorów” to świetna pozycja na początek zgłębiania wiedzy o danych postaciach. Na uwagę zasługują także fragmenty dotyczące rodzin z Bliskiego Wschodu (to aktualnie temat na czasie i pewnie wiele osób chciało by się coś więcej dowiedzieć), oraz także praktycznie nie znane, w powszechnej opinii, losy potomków takich osób jak Bokassa czy też Mobutu.
Dużą zaletą „Dzieci dyktatorów” jest także forma wydania, za którą należą się pochwały dla wydawnictwa Znak. Twarda, solidna okładka z ciekawą grafiką przyciąga wzrok. Jakość fotografii, które możemy zobaczyć na kartach książki również nie budzi zastrzeżeń. I co ważne, nie spotkałem się z żadnymi literówkami, które ostatnio pojawiają się dość często w innych pozycjach. Dla mnie to duży plus, bo pokazuje że korekta była staranna.
Podsumowując praca zbiorowa pod przewodnictwem Jean-Christophe Brisard, Claude Quetel to książka warta przeczytania. W zasadzie można traktować ją jako zbiór informacji na temat interesujących postaci historycznych, wtedy też z uwagą powinny przeczytać ją osoby, które po prostu lubią wiedzieć więcej o otaczającym ich świecie (szczególnie, że patrzymy z perspektywy dzieci). Możemy także potraktować ją także jako wstęp do głębszych rozważań na temat dyktatury, natury człowieka, walki dobra ze złem, ale wtedy trzeba będzie sięgnąć już po bardziej szczegółową lekturę.